Kolejnym miastem, do którego odwiedzenia Was zachęcam jest Motovun. Jest położone w środkowej części Istrii. Od Motovun rozpoczęło się moje zwiedzanie starych, istryjskich miasteczek położonych z dala od Adriatyku. Jest znacznie większe od Hum, do którego zabrałem Was ostatnim razem – ma blisko 500 mieszkańców! Motovun jest położone na liczącym 277 m. n.p.m. wzgórzu u podnóża, którego płynie rzeka Mirna. W okolicznych lasach skrywa się prawdziwy skarb Istrii – trufle. Szczególnie cenione są białe trufle, których jest dużo w tych okolicach, a szczególnie w lesie Sv. Marco. Dzięki położeniu na wzgórzu miasto jest widoczne z daleka
Najładniejszy widok na Motovun rozciąga się moim zdaniem od południowej strony, przy winnicach przed konobą Casa Rossa Motovun. Dobrze stąd widać mury obronne na które zaproszę Was za chwilę. Nietrudno się tu dostać – do starej części miasta na wzgórzu kursują autobusy. W samym miasteczku wchodząc na mury też nie odczujemy trudu wspinaczki – podnoszenie poziomu ulic w kolejnych latach sprawiło, że miasto jest na ich poziomie. Będzie więc dużo łatwiej niż w Dubrowniku czy Stonie.
Jeśli chcecie poczytać co aktualnie dzieje się w Motovun to zapraszam na oficjalną stronę miasta: Motovun.hr
O znaczeniu i bogatej historii Motovun świadczy również to, że plan tego miasta znalazł się na rewersie banknotu 10 Kun (na obrazku, poniżej wizerunku amfiteatru w Puli).
Historia miasta
Motovun zostało założone jako obóz wojskowy starożytnego Rzymu. Wcześniej w tym miejscu była wioska iliryjska i celtycka. Nazwa Motovun pochodzi od celtyckiego słowa “montona” czyli “miasto w górach”. W XIII wieku zostało zajęte przez Republikę Wenecką. W tym czasie wybudowano mury miejskie i dzwonnicę. W 1600 roku powstał charakterystyczny dla Motovun kościół Św. Stefana (poniżej na zdjęciu). W Republice Weneckiej pozostało do 1797. W czasach przynależności do monarchii austro-węgierskiej okolice Motovun były znane z uprawy drzew, wykorzystywanych do budowy okrętów. Od 1954 Istria została przyłączona do Jugosławii a po wojnie domowej z 90-tych lat XX wieku Motovun wraz z Istrią przypadł Chorwacji.
Motovun zapewnia to czego nie może zapewnić wiele innych znanych chorwackich miast – ciszę i spokój. Nawet w sezonie nie znajdziecie tu tłumów turystów.
Zwiedzamy Motovun
Zwiedzanie miasta proponuję rozpocząć od pozostawienia swojego samochodu na dużym parkingu u podnóża wzgórza. Przy parkingu jest kasa, w której poza opłatą parkingową możemy kupić bilet na autobus kursujący co kilkanaście minut na wzgórze. Bilet jest w obie strony (innych nie ma, koszt wysoki nie jest, z tego co pamiętam to 20 Kn od osoby). Jednak zachęcam Was do tego, by nie nastawiać się na powrót autobusem 🙂 Oczywiście można również wejść, jednak wysokość tego wzgórza potrafi zabrać oddech, a siły przydadzą się na spacer murami Motovun. Poza sezonem oczywiście można próbować wjechać samochodem na wzgórze i przy odrobinie szczęścia zostawić go na małym parkingu na wzgórzu lub na poboczu drogi, ale jest ona faktycznie wąska i kręta więc miejscowi niechętnie patrzą na tak oszczędnych.
Ruszamy autobusem na górę. Sama podróż nie trwa długo. Wysiadamy przy niewielkim placyku i jedyną możliwą drogą ruszamy na górę w kierunku bramy miejskiej. Jest wąska, więc typowa dla starych, chorwackich miasteczek. Nawet w słoneczne dni znajdziecie tu cień.
Po drodze możemy zaopatrzyć się w lokalne pamiątki
Radzę to zrobić od razu, później nie będzie zbyt wiele okazji do tego.
Najbardziej znane miejsca Motovun to brama miejska, w której znajdziecie pamiątki z przeszłości – kamienne tablice oraz płaskorzeźby lwa weneckiego (pozostałości po Republice Weneckiej).
Tuż za bramą otwiera się przed nami cudne, stare miasteczko….
Blisko bramy miejskiej znajduje się renesansowo-barokowa loggia z pięknym widokiem na pobliskie wzgórza. Dojdziemy do niej kamienistą drogą. Po obu jej stronach ciągną się niezliczone stoliki pod parasolami – idealne miejsce na odpoczynek po zwiedzaniu miasteczka. Można to zrobić też przed zwiedzaniem 🙂 Jeśli tylko nie spieszy Wam się bardzo to zachęcam by przysiąść na chwilę, zjeść lignje na żaru (czyli grillowane kalmary – moje ulubione), ich smak wzmocnić solidnym kuflem Karlovacko… gapić się na cudowne pagórki porośnięte winnicami otaczające Motovun i pozwolić by cykanie cykad, zapachy trufli, pieczonych, ryb, ziół, rozmarynu pomału docierały do naszych zmysłów. Jest dobrze – słońce grzeje mocno, a zimne piwo delikatnie nas chłodzi. Jest dobrze, ale ta chwila nie może trwać wiecznie – ruszamy na podbój Motovun.
Loggia z wyjątkowym widokiem
Mijamy loggie i zbliżamy się do drugiej bramy. Przechodząc przez nią dojdziemy do placu Andrea Antico a przy nim kościół Św. Stefana z dzwonnicą z XIII w. Na jej szczycie znajduje się punkt widokowy, jednak gdy tam byłem dzwonnica była zamknięta.
Charakterystyczny kadr z Motovun – kościół Św. Stefana, widok z bramy
Zapraszamy do wnętrza kościoła Św. Stefana
A na zewnątrz – plac Andrea Antico
Jeszcze nie tak dawno wstęp na miejskie mury był bezpłatny. Na koniec 2019 roku w przesmyku prowadzącym na miejskie mury, widocznym na powyższym zdjęciu z lewej strony, pojawiły się bramki. Na wprost kościoła św. Stefana w biurze obsługi turystów, można kupić bilety. Myślę, że warto. Być w Motovun i nie wejść na mury? Niemożliwe!
Mury miejskie Motovun
Widok ze starego Motovun na nowszą część miasta położoną przy wzgórzu. Tuż przed rozwidleniem dróg, po lewej stronie jest stacja paliw, gdzie możecie niedrogo uzupełnić swój bak.
Spacerując niespiesznie jest szansa obcować ze sztuką 🙂
Tu kończymy spacer murami Motovun. W tym miejscu jest niewielka konoba, gdzie można coś przekąsić i czegoś się napić. Przechodzimy przez plac do bramy przy loggii.
Po wyjściu przez pierwszą bramę (tą przy loggii) proponuję jednak nie wracać na przystanek autobusowy tak dobrze poznaną już drogą przy stolikach z parasolami (mimo, że bilety kupione). Żal pozbawiać się możliwości poznania innej części miasta. Zatem za bramą skręcamy w lewo w kierunku widocznego na zdjęciu powyżej, czerwonego budynku. Stąd zaczyna się podróż kamienistą, wąską dróżką, pośród bajecznych, starych domów. Droga nie jest trudna, cały czas lekko w dół. I jakie widoki! Zobaczcie sami…
Uwielbiam takie uliczki
jakie uliczki takie rumaki 🙂
Idąc w dół warto czasem zajrzeć w boczne bramy, takie widoki – tylko w Motovun!
Poza odnowionymi, kolorowymi budynkami blisko górnej, “turystycznej” części Motovun znajdziemy tu też bardziej mroczne klimaty. Zegar na ścianie zatrzymał się tuż przed 12tą, niczym zapowiedź nieuchronnego choć odroczonego końca.
Dolna brama wskazuje bliski koniec spaceru. Zaczynamy ostatni odcinek naszego wędrowania. Będzie tu coraz więcej zieleni, kwiatów, przy odrobinie szczęścia spotkamy ćmę dzienną – Fruczaka gołąbka, który przypomina mi małego kolibra.
Im niżej, tym więcej roślin, cykad a z okolicznych domów roznoszą się zapachy przygotowywanych posiłków.
Poniżej tego miejsca wchodzimy na krótki asfaltowy odcinek. Stąd widzimy już miasteczko u podnóża góry.
Na ostrym zakręcie skręcamy w prawo w widoczną poniżej polną drogę, która jest skrótem do parkingu
Festiwal filmowy
Warto też wiedzieć, że od 1999 roku w Motovun odbywa się międzynarodowy festiwal filmowy. W przedcovidowych latach, w lipcu, przyciągał on artystów i znakomitości świata kultury. W tym roku odbędzie w od 27 do 31 lipca. Można już kupić bilety. Zainteresowanych odsyłam do oficjalnej strony festiwalu https://motovunfilmfestival.com/en/ . Zajrzyjcie na tą stronę, są zdjęcia z poprzednich lat. Klimatyczne miejsce. To wydarzenie ma równieżstronę na Facebooku: https://www.facebook.com/MotovunFilmFestival
Zapraszam też do obejrzenia krótkiego filmiku m.in z Motovun na moim kanale na Youtube:
niesamowite! jakbym tam był (a nie byłem 😉
Zobacz koniecznie, warto! Motovun widziany własnymi oczami zyskuje 🙂